ZOMO pałuje rannych górników. Wstrząsająca relacja przywódcy strajku w „Wujku”

ZOMO pałuje rannych górników. Wstrząsająca relacja przywódcy strajku w „Wujku”

Dodano: 
Podobnie jak w przypadku pierwszego ataku, na strajkujących poleciały pojemniki z gazem łzawiącym. Górnicy bronili się odrzucając petardy i ciskając w zomowców kawałkami cegieł czy śrubami.

- Nad głowami mieliśmy towarzystwo śmigłowców, z których również strzelano do nas gazem z granatników – dodaje przywódca strajku.

Główny atak sił pacyfikujących nastąpił od strony bramy głównej w pobliżu kopalnianej kotłowni. Jednak gdy kolejne ataki zomowców nie przynosiły oczekiwanego przez dowódców skutku, do akcji wkroczył pluton specjalny ZOMO uzbrojony w pistolety maszynowe PM-63 „RAK”.

Czytaj też:
Mój tata wytrwał w „Wujku” do końca - do śmierci

- Gdy zniknęła chmura dymów, zauważyłem leżącego górnika. Od bramy i czołgu to była odległość około 50 metrów, a od magazynu około 70 metrów. Chciałem do niego podbiec i ściągnąć go za narożnik kotłowni. W tym momencie zostałem ranny. Poczułem szarpnięcie. Pomyślałem, że zostałem uderzony petardą. Dopiero gdy odskoczyłem za narożnik, zobaczyłem, że z rękawa cieknie mi krew. Wtedy zrozumiałem, że używają ostrej amunicji, wcześniej byłem przekonany, że strzelają „ślepakami” – mówi Stanisław Płatek. – Kolega Adam Skwira odprowadził mnie na punkt sanitarny, który był zapełniony rannymi i poszkodowanymi górnikami.

Koledzy wyprowadzili rannego Stanisława Płatka z kopalni do karetki pogotowia.

- Oprócz mnie jechał w niej jeszcze kolega Zbigniew Wójcik. Nasza karetka została zatrzymana. Zbyszek leżał na noszach, więc wyciągnięto go za nogi. Do mnie podszedł do milicjant i zażądał dowodu osobistego. Dałem mu górniczy znaczek i podałem swoje nazwisko. Ten milicjant zaprowadził mnie do wysokiego barczystego mężczyzny, który miał za pasem zatkniętą pałę szturmową. Gdy milicjant powiedział mu: „Mam Płatka”, tamten wyciągnął pałę i usiłował mnie uderzyć. Nagle między mną a tym oficerem stanął podpułkownik, lekarz w wojskowym płaszczu, który oznajmił: „On jest ranny, należy do mnie” i odprowadził mnie do wojskowej sanitarki, gdzie dostałem zastrzyk, pierwszy tego dnia. Pielęgniarka sprawdziła opatrunki. Słyszałem, że trwają targi, gdzie mam jechać. W końcu zawieziono mnie sanitarką milicyjną do polikliniki, a stamtąd do szpitala więziennego w Bytomiu – opowiada Stanisław Płatek.

Przywódca strajku był jednym z 23 postrzelonych górników, ponadto funkcjonariusze plutonu specjalnego zastrzelili 9 innych górników, 6 zginęło na miejscu, 3 kolejnych nie odzyskawszy przytomności zmarło w szpitalach.

Stanisław Płatek wraz z trzema innymi górnikami został skazany 9 lutego 1982 r. wyrokiem Sądu Śląskiego Okręgu Wojskowego we Wrocławiu na sesji wyjazdowej w Katowicach. Usłyszał najwyższy wyrok - 4 lata więzienia. Do pracy w kopalni „Wujek” mógł wrócić dopiero w wolnej Polsce po 1989 r.

Stanisław Płatek wrócił do pracy w kopalni „Wujek” w 1993 r. Fot. Archiwum ŚCWiS

Dziś Stanisław Płatek działa między innymi w Społecznym Komitecie Pamięci Górników KWK „Wujek” Poległych 16 grudnia 1981 r., a na co dzień oprowadza wycieczki po katowickim Muzeum – Izbie Pamięci Kopalni „Wujek”, które co roku odwiedza około 6 tysięcy osób.

Sebastian Reńca
Autor jest pracownikiem Śląskiego Centrum Wolności i Solidarności

Wspomnienia Stanisława Płatka oraz innych górników biorących udział w grudniowym strajku w kopalni „Wujek” można przeczytać w publikacji „Wujek ‘81”. Relacje”. Książka, której wydanie zostało dofinansowane ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Kultura – Interwencje 2018”, jest do pobrania na stronie internetowej ŚCWiS: http://scwis.pl/wydawnictwa/

Okładka książki